wtorek, 6 stycznia 2015

#1


Na granicy dwóch światów, gdzie mrok spotykał się ze światłem, żyła istota tak wyjątkowa, jak żadna inna. Włosy miała złociste, lecz skórę bladą i zimną jak lód. Jej oczy ciemniejsze były od najczarniejszej nocy. Smukła była to dziewczyna o czarującej twarzy i mądra, bo z dwóch światów zrodzona.
I choć w jej sercu mieszkało lato, to w żyłach płynął chłód i nie pozwalał jej żyć z dala od Zimowego Lasu.
  Przed wieloma laty mieszkała w samym sercu Słonecznej Równiny.  W  mieście, w którym słońce świeciło przez większość dnia, ogrzewając spragnionych ciepła Letnich Ludzi. Nie pasowała do nich, więc odeszła, by znaleźć miejsce, gdzie by w pełni należała. I choć mieszkańcy Słonecznej Równiny próbowali ją zatrzymać, bo miłość była w ich sercach, nawet do tak odmiennej istoty, nie dała się ubłagać. Dom odnalazła na granicy ciepła i chłodu, radości i smutku.
  Mimo że mieszkała z dala od ludzi, nie doskwierała jej samotność. Przyroda ją rozumiała, bo była wyjątkowa. Szeptem rozmawiała z drzewami z Zimowego Lasu, a chichotem rozbawiała kwiaty, które rosły na Letniej Polanie.
  Pewnej księżycowej nocy , gdy Odmienna rozmawiała z sowami, na granicy zjawił się przystojny młodzieniec. Z za drzew przyglądał się, skąpanej w blasku księżyca dziewczynie. I choć serce jego było chłodem, to poruszył go ten widok. Drzewa od tak dawna o niej szeptały, że niemal znał ją na wylot.  Jednak w żaden sposób nie były w stanie oddać jej urody. Była wyjątkowa i piękna, jak blask księżyca.
Idzie Mróz. Idzie Mróz. –  szumiały drzewa.
Idzie Mróz! Idzie Mróz! – piskały radośnie kwiaty pod stopami Odmiennej.
Dziewczyna czekała od lat na tą chwilę. Każdego ranka wypytywała drzewa o Mroza.
Podeszła jeszcze bliżej granicy, wpatrując się w ciemność, gdzie ukryty był jej ukochany.
Mróz wyłonił się z za drzew i Odmienna po raz pierwszy ujrzała jednego z Zimowych Ludzi.
Włosy miał czarne jak smoła, na końcach oprószone lodem. Oczy miał  równie ciemne jak jej własne, a skórę jeszcze bledszą.
– Jak tu ciepło.– powiedział cicho, a Odmienna zachichotała razem z kwiatami.
– Równie ciepłe jest moje serce. – Patrzyła na niego i ujrzała w jego niesamowitych oczach, że lód topnieje i że nie jest sama w swoich uczuciach.
­­– Spóźniłem się, zaraz wstanie słońce. Muszę odejść, zbyt tu gorąco.
– Będę tu jutro, nigdzie się nie wybieram.
Mróz przyglądał się jej i nie dowierzał jej urodzie, ani dobru które w sobie miała. Była tak inna od dziewcząt z Mroźnych Wzgórz, zwyczajnie Odmienna. Ale to imię do niej nie pasowało, powinna nazywać się…
– Blask Księżyca. – powiedział na głos, swoim zimnym głosem. Odmienna uniosła brwi ze zdziwienia. – To powinno być twoje imię. Nadane po raz kolejny, lecz znacznie piękniejsze.
Blask Księżyca! – śpiewały kwiaty.
Blask Księżyca. – szumiąc, wyszeptały drzewa.